piątek, 27 września 2013

Nadi-Incheon

I nastąpił koniec wakacji na Fiji. Ostatniego dnia wybraliśmy się na zakupy do Nadi medlując się wcześniej do Bamboo. Ceny nie były zachęcające, ale i tak się obkupiliśmy :) Filip dostał koszulę Bula Fiji i flagę, wszyscy się za nim oglądali na ulicy i usmiechali do nas. Będzie nam tego bardzo brakowało w PL - serdecznych, miłych przechodniów! Na lunch najpierw zafundowaliśmy sobie pyszne mango lassi i wybraliśy sie do jednej z licznych hinduskich restauracji na dahl, samosę i curry. Pyszne było ale za ostre na mój żołądek. W dniu wylotu nie mogłam spać już od 3 nad ranem, mimo że na lotnisku powinniśmy być dopiero o 8. Nie mogliśmy się odprawić on-line, wciąż pojawiał się błąd co mnie niepokoiło. No i okazał się, że mamy lay-over w Korei.
Ponad 10-ciogodzinny lot dzienny z dzieckiem nie jest już tak przyjemny jak nocny. Po obejrzeniu 2 filmów - czyli 3 godzinach Filipek miał dość podróży... niestety nie przewidziano przystanków. Trochę się wszyscy namęczyliśmy. W końcu dolecieliśmy i  w Korei dostalismy do Korean Air vouchery na hotel i posiłki. I nocujemy w Hyatt Regency, mogło być gorzej :) taki miły akcent na koniec często tułania się po tanich dziurach ze szczurami. Kolacja w formie bufetu składała się z wielu smakołyków w tym największych najlepszych owoców morza (krewtki, małże, pogrzebki, baby calamars itp.) jakie do tej pory jadłam. A desery to poezja.... Zaraz wybieramy się na basen tu by miło ten dzień w Korei spędzić .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz