piątek, 6 września 2013

Caqalai – cd



Pojawiło się słońce w pełnej krasie, cudne niebieskie niebo i w końcu możliwość wykorzystania morza pod samym nosem. Postanowiliśmy zostać na tej maleńkiej wyspie jeszcze przez weekend. Sobotę cała spędzamy na plaży kąpiąc się i nurkując. Rafa jest bardzo kolorowa, dużo różnych rybek – parrot fish, Napolenon fish, nemo itd. Udało nam się zrobić kilka pięknych zdjęć podwodnych i … padła karta. Mam nadzieję, że tylko karta a nie cały aparat, który a priori jest też przeznaczony do podwodnych zdjęć, do tej pory zachowywał się bardzo dobrze. Bardzo mi szkoda.  Niestety przez ten mały wypadek straciliśmy nie tylko dzisiejsze foty, ale tez te z wczorajszego wieczoru, z ceremonii kavy. Impreza trwała 4 godz.i była bardzo ciekawa. Fijiczycy spotkają się codziennie wieczorem i siedzą razem pijąc właśnie tą błotnistą ciecz, która w zamierzeniu ma dać odlot – na białych raczej nie działa a smaku jest dość okropna. Ale najprzyjemniejszą częścią jest poczucie wspólnoty i  przynależności, rozmowy i po prostu bycie razem.
Na miejscu mamy pełne wyżywienie – 3 posiłki, na nasze nieszczęście Rosie gotuje dobrze i dość tłusto. Na śniadanie dostajemy pączki lub ciasto bananowe oraz owsiankę (Filip zawsze chce dokładkę!), lunch to np. pieczone kasavy – ziemniaki z omletem, na kolację – ryby (smażone, w sosie itp.) lub kurczak z ryżem. Filip zwykle dostaje coś innego typu parówki z makaronem i(!) z  ryżem, więc dzielimy się z nim naszym mięsem. W sumie moglibyśmy nie zjadać całych porcji, ale wszystko jest smaczne więc brzuchy rosną :)
Dzis tez posprzatali nam nasza chatke - na lozkach znalezlismy bukiety z hibiskusa!
Ale i tak najlepsze jest to ze mamy calkowicie wyspe dla siebie i ze rafa w koncu znalezlismy bardzo ladna rafe.
Umówiliśmy się jutro na wycieczkę na Moturiki, wpadniemy do kościoła na śpiewy gospel. Mam nadzieję, że pogoda się utrzyma. 
Udanego weekendu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz