Wyspa jest maleńka, można ja obejść w 15 min co robimy zaraz po przyjeździe. Niestety pochmurna pogoda psuje się jeszcze bardziej i zaczyna padac. Ponieważ gości jest mało to dostajemy do wyboru chatki, bierzemy ta nad samym brzegiem morza.Bardzo prosta "bure" z deske, z dachem z blachy falistej pokrytej liscmi palmowymi i nawet bez szyb - na noc zamyka sie drweniane okiennice.
Na miejscu poznajemy Lee i Luke – pare
wlosko-francuska, kotra pracowala w Australii. On jest kucharzem, ona skonczyal
szkole biznesu w Paryzu, ale w Carins była kelnerka i bardzo sobie to chwalila.
Razem jemy posiłki przygotowywane przez miejscowych i dużo rozmawiamy. Luka
stara się zlowic rybe, jest profesjonalnie przygotowany, ale nic z tego nie
wychodzi. Deszcz się nasila, w nocy prawdziwa ulewa. Kolejny dzień tez pada bez
przerwy, wiec glownie siedzimy w domku – czytamy, rysujemy,spimy i na „stolowce”.
Serce się kraje, ze nie mozemy korzystać z morza, bo zimno. Kolejnego dnia na
szczęście mimo chmur już nie pada! Idziemy na spacer na wyspe wezow po rafie
koralowej. Towarzysza nam miejscowe psy – wspaniale przyjazne zwierzaki. Po
drodze obserwujemy rozne morskie stworzonka, glownie male jezowce i mureny. Po ok 10 min
spacerze docieramy na malenka wyspeke i, zgodnie z nazwa, znajdujemy tam weze!
Nie wyglądają przyjaznie, wiec prędko się ewakuujemy a jeden z psów zagryza
jednego z wezow! Brodzimy w płytkim morzu przed i w czasie przypływu i oglądamy
korale. Filip szczęśliwy, ze jest cieplo mimo ze nie widać jeszcze slonca.
Wracamy na nasza plaze i Filipek konstruuje maszyne swego pomysłu uzywajac
lisci plamowych, kijow bambusowych i innych znalezionych elementow, jest bardzo kreatywny. Jest tak
przyjemnie, ze postanawiamy przedluzyc nasz pobyt o jeszcze jeden dzień i w
końcu zwiedzić podobno piekna tu rafe. W nocy niebo jest cudownie
rozgwiezdzone. Filip się budzi i pyta „ Czy ja jestem na Fiji czy mi się sni?”
Czwarty dzień
na wysepce wciąż bez slonca, ale na tyle przyjemny, ze można plywac i nurkować,
rafa rzeczywiście niezla i to minute od naszej chatki. Filipek ma nowego kolege
Sakiego i bawia się zbierając kokosy, kopre, biegając po lesie kokosowym.
Wszedzie towarzysza im psy. Bylismy tez na srodku wyspy w dzungli
Na wyspie jestesmy, oprocz miejscowej ok 10-osobowej obslugi, sami
Duzo komarow i meszek, ale chyba nie ma szczurow
Piszcie do
nas!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz