Dziś od rana byłam z Filipkiem w Suvie. Pojechaliśmy
wcześnie autobusem (2$) i z dworca autobusowego zaczęliśmy nasze dzisiejsze
zwiedzanie. W Suvie jest duży port co widać w charakterze miasta. Szliśmy
nabrzeżem, gdzie pojawiały się ostrzeżenia o możliwym tsunami, widać było równo
zaparkowane promy, trochę marynarzy. Architektura
kolonialno-modernistyczna. Szliśmy sobie spacerkiem, co chwilę ktoś życzliwie
do nas zagadywał – Bula, skąd jesteście? Gdy dotarliśmy do budynków rządowych
to była akurat pora lunchu, więc posililiśmy się w hinduskiej „dziurze w
ścianie” za 2$, uzupełniliśmy zapas wody i poszliśmy do Gordon Park. Miłą
niespodzianką był tam ładny plac zabaw, gdzie spędziliśmy prawie godzinę. Zaraz
obok było muzeum Fiji, do którego zmierzaliśmy. Świetne miejsce, tylko bardzo
małe – wszystko zwiedziliśmy w niecałe pół godziny, z braku planów obeszliśmy
wszystko dwa razy także jesteśmy teraz dobrze wyedukowani w historii Fiji :)
Widzieliśmy m.in. widelce kanibalów – takie utensylie musi posiadać 4 długie
zęby by mięso wroga nie dotykało ust spożywającego. Ludzkie mięso było
przeznaczone tylko wojownikom – kobiety i dzieci nie mogły nawet dotykać tych
widelców. Bardzo ciekawa wystawa była poświęcona bioróżnorodności Fiji –
gatunkom endemicznym, nie było ich wiele, ale karaluchy wielkości myszy robią
wrażenie! Potem następny plac zabaw i wizyta przed pałacem prezydenckim, gdzie
strażnik specjalnie nam pokazał musztrę. Bidny spacerował w południe, w pełnym
słońcu, nawet nie mógł zmienić wyrazu twarzy. W drodze do centrum odwiedziliśmy
mały zabytkowy kościółek, gdzie, zanim zdążyłam zareagować Filip uderzył w
dzwon! Więc szybko zmykaliśmy dalej. Kolejny plac zabaw i barwny targ rybny z
kolorowymi rybami z rafy – parrotfish, red snapper, wielkie sellfish. I kolejny
plac zabaw. I warzywno-owocowy market, gdzie kupliśmy owoce i warzywa. Potem
pozostałe zakupy i powrót do Rainforest tree. Popołudniu basen w hotelu.
Mieszkamy w lesie deszczowym co literalnie oznacza – wiele
deszczu. Zdrowiejemy wszyscy.
Hej wspaniała wyprawa Fifi musi wszystko zapamiętać i opowiedzieć Klarze która od dwuch dni ciagle pyta o ciocie K i Filipo :) my tez wszyscy chorzy .
OdpowiedzUsuńHej Szwędacze. Napiszcie kiedy mam się spodziewać Was na lotnisku. Ta rozłąka za długo trwa i nie mogę się doczekać kiedy zobaczę K,B i oczywiście Fi. W domu wszystko OK, Babcia N kwitnie. W firmie zaczynają spływać umowy na następny rok. Sezon grzewczy już się rozpoczął. Pozdrawiam LK.
OdpowiedzUsuńdziekujemy za komentarze, o godz. powrotu napiszemy z Seulu, ale bedzie to sobota wieczorem
OdpowiedzUsuń