poniedziałek, 9 września 2013

Back to Levuka



Z rana wracamy do Levuki, godzinna wycieczka motorówka jest całkiem przyjemna, oglądamy wiele wysepek po drodze . Będziemy tęsknić za Caquali, dwoma psiakami, które nam wszędzie towarzyszyły i naszym małym niebieskim domkiem nad brzegiem morza. Ale tez wspaniałym uczuciem jest w końcu wykapanie się (po 10-dniach) w gorącej wodzie. To już 3-raz na Fiji w ciągu ostatnich 20 dni! A pogoda nie zawsze zachęca do zimnych prysznicy…Tym razem wybraliśmy New Mavida Lodge, zupełnie bez stylu i, mam nadzieje, zupełnie bez szczurów. Z małymi pokojami ale tez z gorąca woda i grubymi ręcznikami (80$ za noc)
W południe wyruszamy „w miasto” i na wycieczkę dookoła Ovalu. Najpierw wymiana pieniędzy, następne 1000$ do wymiany, potem małe zakupy głównie przeciw insektowe. Potem rozsiadamy się pod pomnikiem z fajnym widokiem na morze. Po kwadransie dołącza do nas Kanadyjczyk z Vancouver. Milo gawędzimy o podróżowaniu i życiu, zabieramy go na lunch na market, gdzie znów zamawiamy lolo – lokalna potrawę za 3$. Potem rozstajemy się i bez planów ruszamy na północ miasta. Krótka wizyta w szkole metodystów była ciekawa, dowiedzieliśmy się, ze maja wielu wolontariuszy  z Australii i Nowej Zelandii i ze w zasadzie wszystkie dzieci chodzą do szkoły. Ta metodystów jest platan – każdy płaci tyle ile może od 20 do 200$, zasada jest taka, ze jak ktoś za cos nie płaci to tego nie szanuje… Wzdłuż drogi zatrzymują nas dzieciaki Mary, Steph i John i pytają dokąd zamierzamy. Gdy dowiadują się ze nie mamy planów zapraszają na wycieczkę w fajne miejsce. Idziemy z nimi, po drodze dołącza jeszcze więcej dzieci. Prowadza nas przez śliczną wioskę na Gun Rock znana w okolicy skal z piękny widokiem na Ocen , pobliskie wyspy i rafę. Podobno można stamtąd zobaczyć tez delfiny, rekiny i wieloryby! Dzieciaki pływały z nimi już nie raz. Są naprawdę świetne, zrywają potem dla nas kokosy, mango i papaje. Na koniec zabierają Filipa na plac zabaw i tam bawią się w berka, Filipek najbardziej dokazuje z o miesiąc starszym Sammy’iem. Pod wieczór obserwujemy jak młodzi z wioski zamiast siedzieć pod budka z piwem grają oponami samochodowymi: dwie drużyny starają się zbić swoje opony, dużo przy tym biegają i śmieją się.
Tak jak poprzednim razem wszyscy nas pozdrawiają serdecznie.
Jutro ciężki dzień – zaczynamy podróż o 4:30 rano, potem wiele godzin autobusow, promow, lodek az do Savusavu (łączny bilet 70$ za dorosłego, 40$ za dziecko).

4 komentarze:

  1. Zdjęcia piękne (mam nadzieję że aparat zacznie działać!!!) U nas wszystko ok. U Was też - trawnik będę kosić 1 raz w tyg. Dzwoniła dyr od Filipka, będzie chodził jak w ubiegłym roku chyba że chcecie inaczej to napisać mi to zmienię. Pytała o Was i prosiła pozdrowić. U dziadka też w porządku. GM

    OdpowiedzUsuń
  2. tak jak do tej pory 7-16:30

    OdpowiedzUsuń
  3. W domu wszystko OK u Taty również. Miałam udany weekend. Byłam na kolejnym zjeżdzie klasowym z okazji 45-lecia matury. Przyjechało 19 osób i bawiliśmy się wspaniale. Dotrwałam do godziny 3,00. Andrzej Kość liczy już dni do następnego zjazdu- jest ich ponoć 730.
    Całusy dla Filipka i dla Was. Liczę dni do Waszego przyjazdu. Jest ich 19 . Pozdrawiam LK

    OdpowiedzUsuń
  4. my tez juz bardzo tesknimy. Filip mowi, ze kupimy fijiski kalendarz i bedziemy odliczac do konca pobytu :)

    OdpowiedzUsuń