Z internetem tu kiepsko (jak to na wyspie na Pacyfiku...) wiec zdjecia dodamy jak wrocimy na lad (znaczy wieksza wyspe)
Dziś jest bardzo wietrznie i w związku z nocnym brataniem
się z miejscowymi mamy plan odpoczywania. Na naszej plaży nie ma na to szans,
bo wieje okropnie, ale w resorcie na północnej plaży jest spokojnie. Za
pieniądze nawet wiatr wstrzymują…Przeszliśmy się po wiosce trafiając na
plantację bananów a potem przemknęliśmy się do resortu przez inną plażę, gdyż
podobno nie powinniśmy tam chodzić. Niestety baseny były zamknięte w związku z
chlorowaniem, ale lazurowe z małymi falami morze też może być. Początkowo Fi
pluł morską wodą i nie chciał nurkować (czasem tak ma), ale po ok. pół godz.
się przekonał i podziwiał kolorowe rybki i ogórki morskie. Znaleźliśmy też
wielką małżę (clam) podobną jak widzieliśmy na Filipinach. Po lunchu (ryż z warzywami
i surówką z kapusty) poszliśmy sobie odpocząć na chwilkę co skończyło się
dwugodzinną drzemką. W końcu się zebraliśmy i poszliśmy na sunset point skąd
widać zachody słońca. Po drodze minęliśmy lądowisko dla małych samolotów oraz
grupę miejscowych chłopaków grających w rugby, najpopularniejszy sport na Fiji.
Widzieliśmy też kaplicę z widokiem na ocean, w której udzielane są śluby
przyjeżdżającym w tym celu Australijczykom i Nowozelandczykom. Na pobliskiej plaży było mnóstwo miejscowych,
którzy łowili ryby na żyłki, dzieciaki się kąpały i brykały, wszyscy nas
pozdrawiali „Bula!”.
Wieczorem spotkaliśmy weselników,
których impreza trwa w sumie 8-dni! Przyleciało ponad 30 osób, bardzo miło się
z nimi gawędziło, przyszli z resortu do naszej restauracji na kolację i picie.
Dzięki drzemce Fi dotrwał tym razem do wieczornych atrakcji – dziś to wyścigi
krabów. Fi otrzymał największego zawodnika i bardzo był zadowolony, niestety
jego krab okazał się być bardzo leniwy. Potem były biegi po plaży i inne
konkurencje, poszliśmy spać późno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz