czwartek, 29 sierpnia 2013

Coral Coast - Beachouse



Przyjechaliśmy wczoraj koło południa z Nadi (dopiero kolejnym autobusem, bo do pierwszego się nie zmieściliśmy) i od razu się w tym miejscu zakochaliśmy. Beachouse położony jest w lesie kokosowym, nad morzem, pięknie urządzony, trochę w stylu balijskim. Dostaliśmy cudną chatkę z łazienką pod gołym niebem, która wygląda jak w magazynach wnętrzarskich (foto jutro), można wziąć gorący prysznic pod gwiazdami! Na plaży mnóstwo hamaków, basen akurat dla Filipka. Poznaliśmy kolejnych świetnych ludzi z Polski: Danę i Krzysia, którzy podróżują już od ponad pół roku po świecie, mówią o sobie, że są home-free. Całe popołudnie i wieczór dzieliliśmy się doświadczeniami z podróży po świecie. Niestety w nocy coś znów nas pogryzło (na szczęście nie Fi, nie wiem jak on to robi?) Ja mam ewidentne uczulenie na tutejsze insekty, cokolwiek to jest (komary, meszki, pluskwy???) a specyfiki z Polski (w tym mugga!) nie działają. Ale nic to, i tak jest pięknie, pływaliśmy dziś kajakami, chodziliśmy po rafie (był odpływ), pływaliśmy w basenie oraz –tadam! – rysowaliśmy . teraz siedzimy w barze z widokiem na basen, plaże i palmy i każdy czyta/pisze/rysuje.  Kropi deszcz.  Jutro – Levuka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz